WRZEŚNIOWE WSPOMNIENIA UCHWYCONE W KADRACH.

Wrzesień w tym roku rozpieszczał nas pogodowo. Spodziewałam się kocyków, swetrów, ciepłej herbaty pitej kilka razy dziennie i włączonego ogrzewania. Tymczasem było to raczej przedłużenie pięknego lata. Wewnętrznie często czułam się niespecjalnie dobrze. A mówiąc szczerze i wprost, słabo i źle. Ma to związek z różnymi życiowymi zawirowaniami. Jednak wierzę w to, że po deszczu przychodzi słońce i tego się trzymam.

Sisi jest z nami od niemal roku i pięknie pokazuje jak należy dbać o siebie ;)

Kiedy patrzę na kadry z minionego miesiąca, dostrzegam, jak wiele się wydarzyło, ile różnych momentów przeżyłam. Nasze życie składa się z takich właśnie małych chwil – tych, które wpływają na to jak wygląda ono w całokształcie. Ten post będzie moją refleksją nad minionym czasem i zatrzymaniem się przy tych chwilach, które chcę zachować w pamięci na długo. Tych radosnych, za które jestem szalenie wdzięczna.

Fotografia to dla mnie wyjątkowy sposób na zapisanie wspomnień w postaci obrazu. Zdjęcia mają moc przenoszenia nas z powrotem do miejsc, osób i emocji, które były ważne. Zostawiam w tym wpisie kilkanaście ujęć z ostatniego miesiąca. Przypominają mi one o tym, co naprawdę ważne – zarówno w relacji z sobą samą, jak i z innymi.

WRZESIEŃ W MOIM OBIEKTYWIE

Bardzo lubię smak owoców i zaczęłam dodawać je do niemal każdego posiłku. Muszę przyznać, że moje śniadania weszły na wyższy niż do tej pory lewel :) Jest zdrowo i kolorowo. // Kawki na tarasie we wrześniu to spełnienie moich marzeń. I taras to też spełnienie moich marzeń. A marzenia to mój życiowy drogowskaz.

Nie mam zbyt wielu kosmetyków. Może dlatego, że te, których używam dobrze spełniają swoją funkcję i niespecjalnie lubię w tym temacie eksperymentować? Uzupełniłam zapasy i na ten moment mam wszystko czego potrzebuję. Przeznaczyłam na to część środków z prezentów urodzinowych. Bardzo dbam o to, żeby tego typu gotówka była odpowiednio spożytkowana i nie wylądowała po prostu w portfelu ;) // Uważam, że pszczyński rynek jest niesamowicie klimatyczny i ciekawa jestem czy kiedyś znudzą mi się spacery pod platanami ;) Lubię oglądać swoje miasto z perspektywy turystki. Takie małe zachwyty na wyciągnięcie ręki.

Wrzesień to u mnie czas porządków. Odgracam dom. Chyba po raz pierwszy w życiu aż tak bezlitośnie. Ponad 20 worków opuściło nasz strych. I czuję się z tym wspaniale. A to nie koniec. // A w przerwie w sprzątaniu czas na partyjkę Mastermind. Sisi oczywiście nadzoruje cały proces.

Dużo radości dają mi fotograficzne spotkania z moimi ulubionymi dziewczynami :) Oglądamy, dyskutujemy, chodzimy na foto spacery. Jednym słowem, jest super! // Były też okazje do świętowania. Bezalkoholowo i z wdzięcznością. Z Martą.

Wieczorne, wrześniowe spacery i to poczucie, że w zasadzie jesień tuż, tuż ... powodują nieco nostalgii. // Spotkania. Dbanie o relacje to ważna sprawa. I dobre jedzenie też :) A że nie samym jedzeniem człowiek żyje to po pysznym posiłku powspominaliśmy wspólną podróż do Barcelony.

W ramach szacunku do swoich marzeń (lubię w ten sposób o nich mówić) zaplanowałam kilka kolejnych podróży. W październiku będzie to Kopenhaga i Andaluzja. // Kiedy miałam okazję spędzałam czas na słodkim nicnierobieniu i zastanawiałam się jak to możliwe, że czas biegnie tak szybko. I jak spowolnić ten proces.

Reaktywowałyśmy po wakacyjnej przerwie spotkania Twórczych Babeczek. Pierwszym projektem tego sezonu były letnie obrazy z roślin. // Czasami wpada mi do głowy spontaniczny pomysł żeby coś przemalować. Tak było tym razem. Cegła w kolorze cappuccino to był dobry pomysł.

A tak w ogóle to przyszedł czas na zmianę wystroju w domu. Pora na jesienny vibe. Zapakowałam wszystko do koszy. Każdy plakat, wazon, kwiatek, każdą poduchę, koc i pozostałe drobiazgi. Po wysprzątaniu każdego pomieszczenia udekoruję wszystko na nowo. Lubię kiedy rzeczy zmieniają swoje miejsce i wędrują po naszym domu. Za każdym razem jest nieco inaczej. // Wychodowaliśmy arbuza. Najprawdziwszego i bardzo soczystego. To dla mnie mocno egzotyczne doświadczenie ;)

W naszym 64-letnim domu do remontu jest w zasadzie wszystko. Sporo już zrobiliśmy, ale końca nie widać. Zabrałam się za odnowę małego balkoniku. Logika nakazuje żeby się go pozbyć i nie zawracać sobie nim dłużej głowy, ale ja widzę tam piękny zimozielony bluszcz oplatający antracytową już teraz barierkę. No więc balkonik zostaje. // Znalazłam sposób na zdrowy deser kiedy chce mi się czegoś słodkiego. A chce mi się codziennie, więc zmieniam tylko owoce, żeby nie było nudy. Poza tym w pucharku ląduje jogurt naturalny, orzechy i kakao. Prosto i smacznie. No i szybko.

Pojechaliśmy w góry. Ja samochodem, Piotr motorem. Lubimy takie randki, kiedy spotykamy się dopiero na miejscu. Wjechaliśmy na Żar kolejką i zostaliśmy do zachodu słońca. Romantycznie :) // Znaleźlismy też świetne miejsce nad jeziorem żywieckim. W sam raz na wiosenny piknik w przyszłym sezonie.

Po bardzo stresującym badaniu poszliśmy na pizzę do ulubionej włoskiej restauracji zlokalizowanej na przeciwko pałacu pszczyńskiego. To był bardzo wyczerpujący psychicznie dzień. //  Kolejnego dnia, żeby trochę odreagować, wybrałam się na parę godzin nad jezioro paprocańskie w Tychach. To była rowerowa solorandka.

Podróże są bardzo ważną częścią mojego życia. Pozwalają mi ładować akumulatory i łapać niezbędny dystans. A przy tym wszystkim zaspakajają mój głód ciekawości świata, innych kultur, ludzi i dostarczają potężnej dawki zachwytów. Niemiecka Saksonia nie skradła mojego serca, ale chociaż raz warto pojechać i cieszę się, że to zrobiłyśmy. To był taki kobiecy, rodzinny wyjazd. Spontaniczny, rzecz jasna ;)

Ale wrzesień to w dużej mierze domowanie z mężem, najcudowniejsze chwile, których ciągle mam mało. To też spacer z psami, kawa w nowej, jesiennej filiżance, jakiś film, książka, godziny przegadane z Olą, zgłebianie zagadnień numerologicznych. Takie zwyczajne, a raczej nadzywczajne, bardzo wartościowe chwile.

Była też comiesięczna wizyta w moim ulubionym sklepie - TkMaxx. Mam ochotę wrócić po ten mebelek. Idealnie pasowałby przy ścianie pomiędzy kuchnią, a pokojem dziennym. Zrobiony jest z prawdziwego drewna i jakoś dobrze mi się kojarzy, choć nie mam pojęcia dlaczego. // Niezmiennie zachwyca mnie widok z naszego kuchennego okna. Staję sobie często z herbatą przy blacie i zerkam na Beskidy, które chętnie przemierzałam z plecakiem przez dobrych kilka lat.


Spotkałam się z Elwirą w parku zdrojowym. To było spotkanie śniadaniowo-kreatywne. Ja zrobiłam nową Mapę Marzeń, bo wrzesień to dla mnie taki nowy początek. A nowy początek, to nowa mapa. Elwira stworzyła kolaż. Później poszłyśmy na lody. Taki miły to był dzień. Dobrze, że te dobre dni równoważyły te mniej dobre. Taka życiowa sinusoida ;)


Wrzesień to też miesiąc, w którym stworzyłam to miejsce w sieci. Brakowało mi pisania postów, jak kiedyś. Uwielbiam instargam i lubię tam być, ale ma on swoje minusy. Szybkie treści, dużo wszystkiego... A ja zatęskniłam za POWOLI. Lubię ten moment, kiedy otwieram komputer i piszę. Na spokojnie i powoli właśnie. Często proces tworzenia jednego wpisu rozłożony jest na kilka dni.

Mam do Was ogromną prośbę. Wpiszcie w komentarzu adres swojego bloga lub takiego, który lubicie czytać. Bo czytacie blogi, prawda? Żywię głęboką nadzieję, że są jeszcze ludzie czytający blogi ;) A jachętnie znajdę coś dla siebie na jesienne wieczory.

Pozdrawiam Was serdecznie i do napisania,

Aneta.


Komentarze

  1. No normalnie mozna sie zakochac w Twoim sposobie patrzenia na swiat ❤ Niestety blogow zazwyczaj nie czytam ale Twoj mnie oczarowal wiec bede tutaj czesciej zagladac:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największą radość sprawia mi moment, w którym kogoś inspiruję! Dziękuję więc za Twój komentarz i zapraszam w moje internetowe progi zawsze wtedy, kiedy będziesz miała na to ochotę.

      Usuń

Prześlij komentarz